Józef Chełmoński – wystawa wybitnego polskiego malarza

Józef Chełmoński – wystawa wybitnego polskiego malarza

Wystawa obrazów Józefa Chełmońskiego w Muzeum Narodowym bije wszystkie rekordy. Podczas trwającej blisko cztery miesiące ekspozycji, zaprezentowano aż 119 prac polskiego malarza, które zobaczyło ponad 150 000 zwiedzających. Nawet obrazy Picasso cieszyły się mniejszym uznaniem.
Twórczość Chełmońskiego świadczy o niesłabnącej popularności klasyków polskiego malarstwa.
Oto kilka przykładów nastrojowych pejzaży ożywionych obecnością ptaków, wiejskich klimatów i głęboką wiarą w Boga, które czynią z malarza kronikarza codziennego życia wsi, artystę zafascynowanego końmi oraz wrażliwego obserwatora natury, dostrzegającego jej duchowy wymiar.

Polskie „dzień dobry” budziło mnie w dzieciństwie

Polskie „dzień dobry” budziło mnie w dzieciństwie

Moje polskie korzenie odgrywają ważną rolę w moim życiu. Choć urodziłam się na Białorusi, moja rodzina zawsze była silnie związana z Polską. To nie tylko historia – to część mnie, która pomaga mi zrozumieć, kim jestem i skąd pochodzę. Tradycje i dziedzictwo moich przodków wpływają na moje spojrzenie na świat.

Moja rodzina ze strony ojca ma polskie pochodzenie. Moi przodkowie pochodzili z okolic Kobrynia – to ich historyczna ojczyzna. Byli rolnikami, którzy wiedli proste, pracowite życie, pełne tradycji. Region ten od wieków był miejscem, gdzie splatały się kultury polska i białoruska.

Babcia często opowiadała mi o swoich rodzicach, którzy byli dumni z polskich korzeni. W ich domu czuło się polskiego ducha – mówiono po polsku, czytano książki i obchodzono święta katolickie. Na przykład Boże Narodzenie zawsze było dla naszej rodziny szczególnym wydarzeniem. Przodkowie zbierali się przy dużym stole, przygotowywali tradycyjne potrawy, takie jak barszcz z uszkami i makówki, oraz dzielili się opłatkiem, składając sobie życzenia.

Wielkanoc była w naszej rodzinie obchodzona z wielkim szacunkiem. Na kilka dni przed świętami zaczynały się przygotowania: piekło się babkę, farbowało jajka łupinami cebuli i gotowało biały barszcz z kiełbasą. W Niedzielę Palmową cała rodzina szła do kościoła z palmą, by ją poświęcić, a potem przechowywała ją w domu jako ochronę

Babcia i dziadek mówili biegle po polsku. Choć w domu częściej używano języka białoruskiego, kilka polskich zwrotów zapamiętałam na całe życie. Rano babcia zawsze mówiła do mnie „Dzień dobry”, a wieczorem „Dobranoc”. Te małe rzeczy sprawiały, że czułam szczególną więź z polską kulturą już od najmłodszych lat.

Nawet w trudnych czasach, również w okresie radzieckim, moi przodkowie zachowywali wiarę i tradycje. Przekazywali je z pokolenia na pokolenie poprzez święta, język i codzienne życie, nawet jeśli musieli to robić w ukryciu.

Dziś nasza rodzina wciąż obchodzi święta katolickie. Boże Narodzenie i Wielkanoc to czas, kiedy spotykamy się razem, przygotowujemy tradycyjne potrawy według przepisów babci i tworzymy wyjątkową atmosferę pełną ciepła. Te polskie tradycje dają nam poczucie więzi z pokoleniami, które żyły przed nami.

Z wiekiem coraz bardziej interesuję się swoimi korzeniami. Studiując historię Polski, znalazłam wiele wspólnego z historią Białorusi. Oba narody przeszły przez trudne czasy, ale zachowały swoją wyjątkowość.

Jednym z ważnych kroków w moim życiu była decyzja o przeprowadzce do Polski, by tutaj się uczyć. Dzięki temu mogę lepiej poznawać polską kulturę i pielęgnować rodzinne dziedzictwo. Zaczęłam czytać polskie książki, oglądać filmy, poznawać zwyczaje. Na przykład dzieła Adama Mickiewicza pozwoliły mi poczuć wspólną historię naszych narodów.

Moje polskie korzenie to nie tylko pamięć o przeszłości, ale i ważna część mojej tożsamości, którą staram się rozwijać. To dziedzictwo łączy mnie z historią, kulturą i tradycjami mojej rodziny, czyniąc moje życie bogatszym i ciekawszym.

Anastasiya Kravchuk

Jestem Polką

Jestem Polką

Moje polskie dziedzictwo wywodzi się od strony mojej mamy i pradziadków, z czego bardzo się cieszę.
Choć mamy mało danych osobowych i zachowało się jedynie kilka dokumentów, wiem, że pradziadek nazywał się Baginsky Stanislav Vikentevich, a prababcia nazywała się Baginskaya Yuzefa Ivanovna. Z aktów ich śmierci wynika, że pradziadek urodził się w 1908 r., a prababcia w 1913 r. Zmarli w dość młodym wieku. W 1936 roku mój pradziadek i prababcia zostali poddani masowej deportacji Polaków z zachodniej Ukrainy z obwodu żytomierskiego na tereny kazachskiej SRR. Zostali deportowani do obwodu Północnego Kazachstanu, rejonu Taiynshinsky, powiatu Yasnopolyansky.
Nazwę wsi „Jasna Polana” nadali sami deportowani Polacy, nazwa ta kojarzyła się z nostalgią za opuszczonymi rodzinnymi miejscami, za ukochana ojczyzną. Po przybyciu na miejsce, wygnańców ewakuowano z transportu na teren stepowy, gdzie musieli stworzyć sobie warunki do życia. Żyli w bardzo trudnych warunkach – w namiotach, potem w ziemiankach, z powodu braku żywności i lekarstw w surowym, zimnym klimacie. Byli nieustannie prześladowani i inwigilowani, często dochodziło do aresztowań. Moja babcia, Anataychuk Stanislava Stanislavovna, urodziła się w 1943roku 7 maja, była najmłodszym dzieckiem mojej prababci i pradziadka, mieli w sumie pięcioro dzieci. Babcia Stanislava Stanislavovna znajdowała się na specjalnej rejestracji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych od 1953 do 1956 roku.
Przymusowe eksmisje obywateli z miejsc zamieszkania i wysyłanie ich do specjalnego osiedla uznawane są za represje polityczne, dlatego na podstawie ustawy Republiki Kazachstanu „O rehabilitacji ofiar masowych represji politycznych” została zrehabilitowana.

Stanisława miała dwa małżeństwa, z których na świat przyszło ośmioro dzieci. Drugie małżeństwo było małżeństwem cywilnym, w którym urodziła się moja matka, Natalia Iwanowna Malinowska, urodzona 15 lutego 1979 r. Mój dziadek, Iwan Maryanowicz Malinowski, urodził się w 1937 roku, również na kazachskich stepach. Jego rodzice tj. moja prababcia i pradziadek – Maryan Kasperowicz Malinowski i Anna Antonowna Malinowska zostali deportowani z Ukrainy z obwodu Chmielnickiego. Ku wielkiemu żalowi mojej babci Anataychuk Stanisławy Stanisławowej i mojego dziadka Malinowskiego Iwana Myaryanowicza, nigdy nie udało mi się poznać. Wszyscy już nie żyją.
Ich historia życia, historia ich pochodzenia, a także moja historia polskiego pochodzenia, zawsze będą w mojej pamięci i ze mną, i nie ważne, gdzie kto przyszedł na świat, ważne, kim jest i za kogo się się czuje. Jestem Polką.

Puchka Daria

Święta w domu rodzinnym w Kazachstanie

Święta w domu rodzinnym w Kazachstanie

Ferie świąteczne to zawsze czas radości, ciepła i nowych doświadczeń. W tym roku cieszę się nimi w domu rodzinnym w Kazachstanie i są po prostu cudowne!
Czas ten to przede wszystkim ciepłe spotkania z rodziną i przyjaciółmi po długiej rozłące, kiedy czę się w Polsce. Z przyjaciółmi najczęściej wybieramy się na spacery po zaśnieżonych ulicach miasta. W takich chwilach ostre mrozy nie są dla nas niczym groźnym. Szczególnie lubię spacery w parkach, gdzie drzewa pokryte są szronem, a zapach zimy unosi się w powietrzu. Po spacerach zwykle wchodzimy do przytulnych kawiarni, pijemy gorącą herbatę i dzielimy się wiadomościami.
Jednak najpiękniejszą częścią moich ferii były przygotowania do głównego święta – Nowego Roku. Najważniejszym atrybutem tego święta jest choinka, dlatego razem z rodziną dekorowaliśmy ją zabawkami, bombkami, girlandami i świecidełkami. Uwielbiam ten moment, kiedy wspólnie wybieramy dekoracje, przypominamy sobie zabawne historie z nimi związane i cieszymy się, jak wygląd choinki się zmienia. Tworzy to w domu wyjątkową atmosferę ciepła i oczekiwania na cud. Pieczenie imbirowych ciasteczek stało się już kolejną tradycją. Razem wyrabiamy ciasto, wycinamy figurki i dekorujemy je lukrem. Aromat świeżych wypieków wypełnia dom rodzinnym ciepłem, a sam proces przynosi wiele przyjemności! Następnie zbieramy się przy stole, aby omówić miniony rok, podzielić się planami na przyszłość i po prostu cieszyć się swoja obecnością.
Nowy Rok również świętowałam z rodziną. To był wyjątkowy wieczór pełen śmiechu, ciepłych rozmów i pysznych smakołyków. Zgodnie z naszą tradycją po północy poszliśmy z mamą oglądać fajerwerki. Wydaje się, że nie ma nic piękniejszego niż jasne światła rozświetlające nocne niebo i radosny śmiech ludzi wokół. Zawsze napełnia duszę uczuciem świętowania i szczęścia.
Oprócz przyjemnego wypoczynku miałam okazję dać radość nie tylko rodzinie i przyjaciołom, ale także tym, którzy szczególnie potrzebują wsparcia. Wzięłam udział w akcji charytatywnej „Drzewo życzeń”, która odbywa się w jednym z centrów handlowych mojego miasta. Ten projekt ma na celu pomoc dzieciom z domów dziecka i dzieciom ze specjalnymi potrzebami. W Atrium centrum handlowego znajduje się „Drzewo życzeń” ozdobione kopertami z dziecięcymi marzeniami. Wybrałam jedną z kopert, kupiłam prezent i przekazałam go przez administrację centrum handlowego. Miło było wiedzieć, że moja mała inicjatywa może sprawić radość i spełnić czyjeś marzenie.
Te zimowe wakacje są dla mnie czasem ciepła wśród bliskich, świątecznego nastroju i dobrych uczynków. To jest naprawdę niezapomniany czas, który napełnia moją duszę radością!

Marysia Aleferenko

Boże Narodzenie w Kazachstanie – relacje uczniów Kolegium

Boże Narodzenie w Kazachstanie – relacje uczniów Kolegium

Boże Narodzenie w tym roku okazało się naprawdę cudowne. Cały dzień upłynął w ciepłej i przytulnej atmosferze. Wieczorem całą rodziną udaliśmy się do kościoła na uroczystą Mszę Świętą. Ciepłe światła świec, kolędy i słowa biskupa tworzyły poczucie spokoju i prawdziwej radości. Kiedy wróciliśmy do domu, czekała na nas niespodzianka — pod choinką leżały pięknie zapakowane prezenty. Z radością i ciekawością zaczęliśmy je rozpakowywać, dzielić się radością i podziękowaniami. Potem cała rodzina zebrała się przy świątecznym stole. Kolacja była niesamowicie pyszna: aromatyczne potrawy, które wspólnie przygotowywaliśmy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wspominaliśmy ciepłechwile z przeszłości.
Ta noc przypomniała nam, że najważniejszą rzeczą na Boże Narodzenie jest przebywanie z bliskimi, dzielenie się opłatkiem, ciepłem i radością.

Eva Rogovska