Rozmowa Melchiora z Melikiem, czyli historia gra o Monte Casino

Rozmowa Melchiora z Melikiem, czyli historia gra o Monte Casino

W naszej szkole odbyły się kolejne warsztaty historyczne. Tym razem gra szła o Monte Casino. To najnowszy projekt omawiający tematykę historii wielkiej bitwy o Monte Cassino oraz heroizmu i skuteczności Korpusu generała Władysława Andersa. To dzięki niemu wyzwolono Monte Casino spod władzy nazistów. Nikomu wcześniej nie udało się tego dokonać. Wspaniale o bitwie pisał w swoim reportażu Melchior Wańkowicz, który jest jednym z Patronów 2024 roku. Tworząc “Bitwę o Monte Casino”, rozmawiał m. in. z jednym z oficerów II Korpusu Ormianinem – Melikiem Somhjancem. Projekt “Rozmowa Melchiora z Melikiem – kto naprawdę zdobył klasztor na Monte Cassino?” realizowany jest dzięki wsparciu ze środków Programu “Niepodległa”.
Uczniowie, po wysłuchaniu wykładu na temat batalii o Monte Casino, zapoznali się również z mundurem i wyposażeniem polskiego żołnierza z tej bitwy. Młodzież wcieliła się w role dowódców alianckich, którzy prowadzili swoje dywizje do walki na włoskim froncie podczas gry sztabowej “Monte Cassino”.

Język polski mam we krwi

Język polski mam we krwi

Liceum św. Stanisława Kostki w Warszawie – to wyjątkowa polonijna szkoła, która zrzesza uczniów z różnych krajów. Uczniowie różnią się wyglądem, językiem, zwyczajami i zainteresowaniami, ale wszyscy uczą się pod jednym dachem i wszyscy są w ten czy inny sposób związani z polską kulturą, tradycjami i zwyczajami. Wielu uczniów ma polskie korzenie. Z Polski pochodzi na przykład rodzina Elizawiety Siasickiej z Białorusi. Liza jest tegoroczną maturzystką, która jest dumna z historii i pochodzenia swojej rodziny.

„Mój pradziadek Antoni Rutkowski urodził się w 1905 roku we wsi Odelsk, położonej na zachodniej Grodzieńszczyźnie. Kiedy wybuchła II wojna światowa w 1939 roku, pradziadek został powołany do wojska polskiego, gdzie został ranny, a następnie zmarł i został pochowany w zbiorowym grobie w Węgrowie około 80 km od Warszawy. Moja babcia Maria urodziła się 20 lutego 1938 roku, a gdy jej ojciec został powołany na wojnę we wrześniu 1939 roku, miała zaledwie ponad półtora roku i oczywiście w jej pamięci nie pozostało żadnych wspomnień związanych z tatą, bohaterskim żołnierzem.

Moja babcia Maria do 1977 roku nie wiedziała, co stało się z jej tatą, ponieważ granica dzieliła życie we wsi Odelsk przed i po wojnie, wieś znajdowała się na terenie Związku Radzieckiego, a informacje w tamtym czasie były trudne do zdobycia zwykłych ludzi, zwłaszcza na wsi.

Kuzyn mojej babci Marii, Rutkowski Marian, który mieszkał w Gdańsku, w 1977 roku otrzymał dokument, w którym napisano, że ojciec babci, mój pradziadek Antoni Rutkowski, został pochowany na cmentarzu w Węgrowie w zbiorowej mogile. Ten dokument Marian przekazał babci. Było to podniosłe wydarzenie dla całej rodziny. Wreszcie dowiedziano się, co stało się z dziadkiem i jego szczątkami po śmierci.

Moja babcia przekazywała mojej matce polskie tradycje i obyczaje, opowiadała o przodkach i o jej dziadku (o Antonim Rutkowskim). A moja mama przekazywała tę wiedzę mi. Czasami babcia rozmawia ze mną w języku polskim, dlatego kiedy przyjechałam do szkoły już mogłam posługiwać się językiem polskim, językiem moich dziadków i pradziadków.”

Diana Turcan

W wolnej Polsce!

W wolnej Polsce!

Święto Niepodległości uczciliśmy nabożeństwem religijno-patriotycznym
w kościele, podczas którego nasza wspólnota Kolegium modliła się
wezwaniami do patronów szkoły – świętego Stasia Kostki oraz świętego
Andrzeja Boboli. Odśpiewaliśmy suplikację „Święty Boże” kantatę o
pokój, a także wiązankę patriotyczną.
Na uroczystości zapłonęła replika Świecy Niepodległościowej, którą
ofiarował Polakom papież Pius IX w 1867 r., kiedy Polski nie było na
mapach świata, prosząc, by ją zapalono w wolnej Warszawie. Stało się
to w 1920 roku.
„Nadszedł wielki dzień! Radujmy się i weselmy! Ta świeca jest dla nas
jakby drogim posłem z Watykanu. Radujmy się ze wskrzeszenia ojczyzny,
lecz trwóżmy o jej przyszłe losy. Błagać trzeba Pana, aby nie
opuszczał Polski, aż do końca wieków.” – słowa biskupa Pelczera).
Biskup zaznaczył również w swojej homilii, że świeca jest
„drogowskazem dla posłannictwa narodu naszego w niesieniu wiary i
wartości chrześcijańskich na Wschód, bo Polska ma być „wałem ochronnym
przed powodzią bolszewizmu i komunizmu”.

106 lat Niepodległej

106 lat Niepodległej

„Polska” Antoni Słonimski

I cóż powiedzą tomy słowników,
Lekcje historii i geografii,
Gdy tylko o niej mówić potrafi
Krzak bzu kwitnący i śpiew słowików.

Choć jej granice znajdziesz na mapach,
Ale o treści, co je wypełnia,
Powie ci tylko księżyca pełnia
I mgła nad łąką, i liści zapach.

Pytasz się, synu, gdzie jest i jaka?
W niewymierzonej krainie leży.
Jest w każdym wiernym sercu Polaka,
Co o nią walczył, cierpiał i wierzył.

W szumie gołębi na starym rynku,
W książce poety i na budowie,
W codziennej pracy, w życzliwym słowie,
Znajdziesz ją w każdym dobrym uczynku.

 
Józef Piłsudski – twórca Niepodległej

Nasi uczniowie, tradycyjnie z okazji Święta Niepodległości, złożyli biało-czerwone kwiaty pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, Ojca wolnej Polski, konspiratora, bojownika o niepodległość naszej Ojczyzny, wybitnego męża stanu. Całe życie poświęcił dla Polski, zajmuje naczelne miejsce wśród ojców naszej niepodległości. Postać marszałka Józefa Piłsudskiego łączy Polaków i jest dla każdego z nas wyznacznikiem umiłowania ojczyzny i walki o nią wszelkimi możliwymi sposobami. Polska od 106 lat jest znów Niepodległa! Chwała Bohaterom!!!

Przeszłość naszych przodków jest początkiem naszej teraźniejszości

Przeszłość naszych przodków jest początkiem naszej teraźniejszości

“Nie interesuje mnie historia moich przodków” – tak może powiedzieć co drugi współczesny nastolatek. Szczerze mówiąc, nie byłam też zbyt chętna do poznania przeszłości moich prababek. W sumie dlaczego? Jeśli tworzę swoją historię, żyję tu i teraz i czy powinnnam poświęcić swój cenny czas na badanie życia tych, których dawno już nie ma? Tak myślałam do pewnego momentu. Któregoś dnia babcia zaczęła opowiadać o przeszłości swoich rodziców. Oczywiście słuchałam każdego jej słowa. I wtedy zrozumiałam, że zaczynam tworzyć łańcuch geneologiczny, znajdować związek między sobą a swoimi pradziadkami i nieumyślnie zanurzać się w przeszłości, nawet jeśli jest to przeszłość ludzi, których nigdy nie widziałam. To było niasamowite! Niemalże jak w filmach o teleportacji w przeszłość, kiedy zaczyna się być w tym obecnym, jakby było się w tej chwili blisko tych wszystkich ludzi i doświadczało z nimi tego, czego kiedyś oni doświadczyli. Nigdy nie myślałam, że będę chciała podzielić się historią moich przodków z ludźmi, nawet jeśli niewielka liczba osób przeczyta ten artykuł, może przynajmniej zainspiruje ich to do podzielenia się swoimi rodzinnymi tajemnicami.

Rok 1790, Galicja, Obwód lwowski (terytorium Rzeczypospolitej, które zostało zajęte przez Austrię podczas pierwszego rozbioru Polski) – Medyńska Michalina urodziła się w rodzinie szlacheckiej. Zakochała się w jednym młodym pracowniku ich rodziny i rozważała zawarcie małżeństwa, ale odmówiła przyjęcia jego nazwiska, ponieważ był zwykłym chłopem, a jej majestatyczne nazwisko szlacheckie miało wysoki status i tak jej mąż przyjął nazwisko Medinsky. Nie wiadomo, ile mieli dzieci, ale jedno jest na pewno znane: Józef Medyński.

Rodzina Medyńskich żyła na terytorium ówczesnego zaboru austriackiego, w którym Austria mocno uciskała Polaków tam mieszkających. Zmuszano do mówienia swoim językiem oraz do zmiany godnych polskich nazwisk na austro-węgierskie. Rodzinie udało się uciec i znaleźli się w prowincji Chersońskiej. W tym czasie Józef był już żonaty z Polką – Karoliną Karłowną, która przyjęła jego nazwisko. Nie wiemy, ile dokładnie mieli dzieci, potwierdzonych jest troje: Wasilij, Konstantyn i Maria Medyńskie.

O Wasiliju było wiele dokumentów w archiwum I wojny światowej. Służył on w Lubelskim Pułku 1914-1916 jako oficer armii, a w 1916 roku pułk został rozlokowany w Odessie.

Rok 1941, wybuch II wojny światowej. Odessa została okupowana przez Niemcy. Ukraińskie i polskie rodziny żyją w całkowitej biedzie, nie było dachu nad głową. Niemcy zabierali młodych chłopców w szeregi niemieckich żołnierzy. Zwabili ich wszystkimi darami, obiecali im dobre warunki, wyżywienie i miejsce zamieszkania. W wielkiej rozpaczy, ludzie przechodzili na stronę Niemców, ponieważ głód i zimno zmuszały ich do walki po stronie wrogów. Ale tam też życie nie było bajką, dzieci były bite, zmuszane do ciężkiej pracy oraz okrutnie znęcano się nad nimi. Takie życie przerażało zwłaszcza mężczyzn i wielu z nich uciekło przed niemieckimi żołnierzami do ojczyzny. Część wróciło rannych, prawie żegnając się z życiem. Jednym z uciekinierów był Witalij, który w czasie ucieczki prawie stracił nogę.

Maria Medyńska Iosifovna była bardzo inteligentną i zdolną dziewczyną. W tych trudnych godzinach rzadko można było spotkać dobrze wykształconych ludzi. Masza uczyła małe dzieci i dorosłych pisania i czytania, prowadziła podstawowe lekcje matematyki, dodatkowo pracowała jako sanitariusz w szpitalu. Niestety los młodej dziewczyny nie był dobry. Maria została oskarżona o kontakt z polskim konsulem, że rzekomo przekazywała mu informacje za pośrednictwem swojego brata oficera Wasylego. Została skazana na 10 lat surowego reżimu i wywieziona na Syberię.

Medyński Konstantyn Józefovicz ciągle uciekał, nieustannie zmieniając miejsce swojego pobytu. Według niektórych relacji spekulowano, że brał udział w powstaniach polskich na terytorium Rzeczypospolitej. Postanowił jechać do Guberni Chersońskiej, gdzie poznał żonę – Haritinę Aksentiewną, z którą miał troje dzieci: Afanasiusza, Piotra, Ewdokię. Było też inne potomstwo, jednak, ale znaleziono informacje tylko o trzech. Z jakiegoś powodu zabrał swoje starsze dzieci i wywiózł je do Orenburga, pozostawiając żonę i młodsze dzieci w Nikolajewie. Wkrótce Haritina zmarła, a Konstantyn musiał powrócić do Nikolajewa, aby wychowywać młodsze dzieci.

Afanasij Konstantinowicz Medyński w 1916 roku wstąpił do rosyjskiej armii carskiej. Służył tylko dwa lata, ponieważ w 1918 roku wybuchła wojna polsko-ukraińska i cała armia carska została rozwiązana, a tych, którzy służyli na dworze carskim, zaczęto ścigać. Po zabraniu żony wyjechał do północnego Kazachstanu, niedaleko miasta Aktyubinsk. Urodzili się tam synowie Grigorij i Władimir, córka Evdokia Afanasievna (matka mojej babci, nawiasem mówiąc, którą cudem udało mi się odnaleźć) oraz jej dwie młodsze siostry Antonina i Vera.

Nagle rodzina dowiaduje się, że jego ciotka Maria została skazana i osadzona na Syberii. W tamtych latach rozpoczęto aktywne zsyłanie Polaków do obozów koncentracyjnych na Syberii i północnym Kazachstanie. W roku 1940, kiedy trwa II wojna światowa, Afanasij boi się o życie swojej rodziny i podejmuje decyzję o wyjeździe na południowy Kazachstan. Jeżdżą po ogromnych pustych stepach i bliżej południa lądują na stacji Tulkubas i pozostają w kazachskiej wiosce. Nie chcieli niepotrzebnej uwagi i przesłuchań ze strony policji lub miejscowych mieszkańców, ale pomimo tego, że w pobliżu znajdowała się rosyjska wioska, pozostali tam. Życie było ciężkie, nie było jedzenia ani wody, żyli w domowej ziemiance i tak naprawdę cudem udało im się nie umrzeć.

Ojciec i bracia Ewdokii zostali zabrani na wojnę. Brat Włodzimierz zaginął po bitwie pod Stalingradem, zimą 1942 roku. Grigorij nadal bierze udział w działaniach wojennych, Armia Czerwona idzie w kierunku Europy i w sierpniu 1944 roku na terytorium Polski umiera Grigorij i tam zostaje pochowany.

Afanasij wraca z wojny do domu. Czasy po wojnie nie przestają być trudne, ale mimo to Evdokija ma szansę zdobyć wykształcenie i znaleźć dobrą pracę. Udaje jej się przetransportować swojego ojca i dzieci do Szymkentu, gdzie zaczyna się życie mojej babci Medinskiej Ludmiły Vitalyevny i naszej rodziny.

Co się teraz dzieje? Kilka lat temu nasza rodzina znalazła w mieście Polski Ośrodek, w którym tacy jak my, mając korzenie polskie i rodzinnych bohaterów walczących o życie swojego polskiego narodu, nadal cenią i pielęgnują kulturę Polski. Było wiele działań i okazji, aby pokazać innym ludziom tradycje naszych przodków. Po krótkim czasie moja rodzina wzięła na siebie odpowiedzialność za dalsze prowadzenie tego Polskiego Centrum. Wiele osób dołączyło do nas. Kiedy moja mama została rzeczniczką, wzbudziła zaufanie wśród innych członków centrum, którzy znaleźli motywację do nauki języka polskiego i wyjazdu do swojego kraj. Do dziś nasze Polskie Centrum “Ojczyzna” w Szymkencie żyje i rozwija się i mamy nadzieję nadal zaszczepiać nowe wartości dla tych, którzy cenią przeszłość swoich przodków. Obecnie trwa moja polska historia, w Warszawie, w Kolegium św. Stanisława Kostki, gdzie uczę się i chcę przystapić do egzaminu maturalnego, gdzie angażuję się w różne inicjatywy, działając w wolontariacie i kole dziennikarskiem, gdzie poznaję kulturę, historie i tradycje polskie.

Wiem, że to czas na napisanie własnej historii. W moich rękach jest moja przyszłość, pamięć moich potomków. Chciałabym, żeby byli ze mnie dumni, tak jak ja jestem dumna z moich pradziadków, którzy dokonali wielkich czynów nie tylko dla mojej rodziny, ale i dla innych pokoleń, którzy dziś mogą żyć w wolnej Polsce.

Wiktoria Gadetska

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW BUDŻETU PAŃSTWA

W RAMACH PROGRAMU „POLONIA I POLACY ZA GRANICĄ 2024”

„Witamy w domu- wyżywienie młodzieży polskiego pochodzenia ze wschodu uczących się w Liceum Polonijnym Kolegium Św. Stanisława Kostki”

Dofinansowanie: 180 000 zł

Całkowita wartość: 298 396 zł