Wieczór romantycznych uniesień

Wieczór romantycznych uniesień

W środowy wieczór podziwialiśmy baletowe arcydzieło twórców francuskiego romantyzmu. „Giselle” to balet fantastyczny zapisany przez Heinricha Heinego na podstawie zasłyszanej przez niego legendy. Wspaniała inscenizacja plastyczna, drobiazgowo opracowane projekty dekoracji i kostiumów, a przede wszystkim mistrzowskie choreografie i taniec artystów Polskiego Baletu Narodowego wprowadziły wszystkich w oniemienie. Oddziaływały na wszystkie zmysły, ciesząc oko i ucho widza. Balet był wielokrotnie pokazywany w Warszawie, po raz pierwszy prawie 200 lat temu na scenie Teatru Narodowego. Do dziś zachwyca mistrzowskimi popisami tancerzy, ich aktorską grą oraz czaruje pięknem zespołowych tańców zbiorowych. W końcu namiętność i zmysłowość, tajemniczość i baśniowość t o cechy, które dominują i poniekąd definiują epokę romantyzmu, którą tak wielu z nas nosi w sercu.

Gdybym był trochę młodszy, wróciłbym pieszo do ojczyzny

Gdybym był trochę młodszy, wróciłbym pieszo do ojczyzny

 
– Dario, poznałyśmy się kilka miesięcy temu, tutaj w liceum. Wiem, że masz polskie korzenie. Proszę, opowiedz o sobie i o historii, którą zasłyszałaś o swoich przodkach w domu rodzinnym?
– Nazywam się Daria Goraj. Urodziłam się i wychowałam w Kazachstanie, w mieście Astana. Mam 15 lat i jestem uczennicą II klasy w Kolegium św. Stanisława Kostki i rzeczywiście mam polskie pochodzenie.
– A skąd dowiedziałaś się o naszym Kolegium?
– Mam starszego brata Daniela, który ukończył to liceum. Daniel miał wiele dobrych doświadczeń ze szkołą, nauczycielami, poznał tu wielu przyjaciół, więc zdecydowanie polecił mi dołączenie do tej społeczności.
– Czy mógłabyś podzielić się historią swojego pradziadka, Goraja Leonarda Stanisławowicza, który pochodził z Polski?
– Mój pradziadek, Goraj Leonard Stanisławowicz, urodził się w 1914 roku w niewielkiej wsi Goraj obok Lublina. Pochodził z prostej polskiej rodziny i przez całe życie marzył o tym, aby zostać żołnierzem i bronić Polski.
– Nazwisko i nazwa miejscowości są takie same? Czy to przypadek?
– Faktycznie, być może to nasi przodkowie…, może to od ich nazwiska nazwano wieś… Niestety nie mamy dziś takiej wiedzy w rodzinie na ten temat, nie posiadamy dokumentów…
– Mieli majątek? Czym się zajmowali?
– Rodzice dziadka byli kułakami, pracowali ciężko, posiadali duże gospodarstwo rolne i zatrudniali ludzi do pracy.
– „Kułak” to pejoratywne określenie stosowane w ZSRR?
– Zdecydowanie tak! To negatywne określenie wobec bogatego chłopa, którego władze radzieckie utożsamiały propagandowo z „wrogiem klasowym”. Przeciwko kułakom stosowano formy represji państwowej oraz konfiskowano cały majątek, który szedł na własność kołchozu, a następnie deportację do obozów Gułagu lub zesłanie do odległych rejonów ZSRR.
– I taki los spotkał Twojego pradziadka?
– Tak, w kwietniu 1936 roku przyjęto uchwałę, na mocy której Polaków deportowano do Kazachstanu. NKWD otoczyło wioski, w tym rodzinę Leonarda, zmuszając ich do opuszczenia domów. Wiosną 1936 roku, w wieku 22 lat, Leonard i jego rodzina zostali zesłani na kazachski step, obecnie w obwodzie kokczetawskim, we wsi Nowogreczanowka.
– Jak wyglądały warunki życia Polaków po deportacji do Kazachstanu?
– Polaków zmuszano do budowy ziemianek i życia w trudnych warunkach. Deportowani musieli stawić czoło brakowi podstawowych środków do życia, chorobom zakaźnym i głodowi. Musieli uczyć się „nowego życia”. Z biegiem czasu wieś, gdzie byli osadzeni, zaczęła przekształcać się, stając się jedną z najczystszych i najpiękniejszych. Mój pradziadek często powtarzał swojemu synowi (mojemu dziadkowi): Gdybym był trochę młodszy, wróciłbym pieszo do ojczyzny.
Na zsyłce władze zabroniły używania języka polskiego, ale Polacy zbyt mocno kochali swoją ojczyznę i język, by zapomnieć o swoim pochodzeniu. Nie dali się zastraszyć. W Kazachstanie założyli nawet własny kościół, w niedzielę nie pracowali, odpoczywali. Zawsze starali się podtrzymywać polskie tradycje.
– Dlaczego Polacy zostali deportowani? Jakie były zarzuty?
– Polacy byli oskarżani o przynależność do opozycji, szpiegostwo, wrogość do ZSRR czy działalność antysowiecką. Represje były skierowane przeciwko tym, którzy byli uznani za “niebezpiecznych” dla reżimu.
– Czy Pan Leonard został zrehabilitowany, uznany za męczennika władzy sowieckiej?
– Mój pradziadek został zrehabilitowany w 1958 roku, w ramach procesu destalinizacji. To oznaczało oficjalne uznanie niesłuszności oskarżeń i przywrócenie mu praw obywatelskich.
– Jakie były długofalowe skutki dla Twojego pradziadka i innych Polaków po deportacji?
– Deportowani Polacy musieli poczekać do rozpadu Związku Sowieckiego, czyli do 1991 roku, aby wrócić do Polski. Dzieci i wnuki, urodzone na terenie Kazachstanu, były sowietyzowane, co wiązało się z zakazem nauki języka polskiego i pielęgnowania tradycji narodowych. Ale nie wszyscy mieli możliwości powrotu do Ojczyzny. Przeszkodą były problemy materialne bądź społeczne. Mój dziadek w Kazachstanie poznał moją prababcię i zdecydowali się tam pozostać.
– Powiedz Dario, co oznacza dla Ciebie dziedzictwo i historia Twojego pradziadka?
– Historia mojego pradziadka jest dla mnie niezmiernie ważna. To nie tylko opowieść o trudnych czasach, ale także o sile ducha i przetrwania mojej rodziny. Dzięki takim historiom zrozumiałam, jak ważne jest szacunek dla historii i korzeni.
Z Darią Goraj rozmawiała Alisa Kostylieva
Spełnione marzenia

Spełnione marzenia

Moja prababcia Janina Dembicka urodziła się w 1926 roku na wsi, w obwodzie Chmielnickim. Od 1920 roku Kamieniec Podolski (stolica obwodu chmielnickiego) znalazł się na terenie radzieckiej Ukrainy, choć w okresie wojny polsko-bolszewickiej miasto pozostawało pod polską administracją, jednak były to już tereny odebrane Polsce.

Prababcia miała siedmioro rodzeństwa. Jej rodzice, Włodzimierz  i Emilia Dembiccy, zostali wraz z dziećmi deportowani do Kazachstanu w 1936 roku. Moja prababcia miała wtedy zaledwie 10 lat. 6 lat później została przydzielona do pracy w cegielni, skąd wraz z koleżanką próbowały uciec. Niestety, zostały złapane w innej wsi, skazane za ucieczkę i wysłane do obozu. Po 2 latach pobytu w nieludzkich warunkach obozowych, poznała mojego pradziadka Olszewskiego Dionizego i wkrótce się pobrali. On także pochodził z represjonowanej rodziny i, podobnie jak ona, służył w armii robotniczej w latach 1944-1945, ale nie na terytorium Kazachstanu, tylko na Uralu. Mieli czworo dzieci, jednym z nich jest mój dziadek. Mieszkali na wsi, a później przenieśli się do Celinogradu (teraz Astana), gdzie pozostali do końca swego życia. Prababcia pracowała w fabryce, a potem jako pielęgniarka. Pradziadek pracował w kopalni węgla kamiennego w m. Karaganda. Także był muzykantem i grał w przedstawieniach w grupie teatralnej. Moja prababcia zawsze opowiadała mi o Polsce, o swoim dzieciństwie i tęsknocie za ojczyzną, a mój pradziadek często pisał i czytał po polsku, aby nie zapomnieć swojego ojczystego języka. Chcieli wrócić, jednak niestety nie mogli. Ale ich dzieci przeprowadziły się do Polski i spełniły to wielkie marzenie. A ja dziś z dumą uczę się języka polskiego, poznaję polską literaturę i tradycje. Marzę, by za kilka miesięcy zdać polską maturę. Chciałabym, by moi dziadkowie byli ze mnie dumni. Wszyscy mi kibicują. W końcu spełniam nie tylko swoje marzenia!

 

Darya Kushnaryova

Na dalekim stepie

Na dalekim stepie

 

Mam na imię Ewa, pochodzę z Kazachstanu, mam 16 lat i obecnie pierwszy rok uczę się w liceum w Polsce. Dowiedziałam się o szkole dzięki znajomym, którzy się tutaj uczą. To było moje marzenie, żeby pójść w ich ślady. Spróbowałam złożyć dokumenty i udało się! Oczywiście nauka nie przychodzi łatwo, nawet biorąc pod uwagę, że wcześniej uczyłam się języka polskiego przez 3 lata, to i tak mi się podoba! Moja rodzina składa się z sześciu osób. Mój ojciec Stanisław wychowywał się w polskiej rodzinie, a także pracował w Polsce, w małym miasteczku niedaleko Białegostoku jako budowniczy. Budowali dom opieki dla starszych repatriantów. To właśnie po tacie mam polskie korzenie. Dlatego miłość do polskiej kultury, tradycji i narodu miałam od urodzenia. Bardzo lubię polską kuchnię, a także polskie tradycje. Wychowałam się w katolickiej rodzinie, dlatego bardzo ważne są dla mnie święta katolickie. Mam też dwie babcie – Józefę i Romunaldę. Są represjonowane. Ich rodzice, a moi pradziadkowie – Wiśniewska Emilia i Wiśniewski Bronisław zostali wygnani w 1936 roku z Kamieńca Podolskiego, ze wsi Świrszkowce (obecnie zachodnia część Ukrainy). Do Kazachstanu przybyli 23 września 1936 roku. Na stacji Akmolinsk załadowano ich do samochodów i wywieziono na step do punktu 29, obecnie wioska Nowoiszimka. Nie było mieszkań, kopali ziemianki i budowali sobie mieszkania z murawy. Jesień była bardzo zimna, warunki atmosferyczne utrudniały funkcjonowanie. Moim pradziadkom zmarła czternastoletnia córka, rok po ich zesłaniu. Ludzie chorowali i często umierali z wycieńczenia i głodu. Aby się ogrzać, zbierali obornik, trzcinę. Wielu wysiedlonych ludzi zostało rozstrzelanych, ponieważ w tym czasie, zgodnie z dokumentami, które widzieliśmy w Karlagu, obecnie Muzeum Regionu Karagandy w wiosce Dolinka, komendanci wiosek mieli plus za wydanie ludzi do rozstrzelania. Dokumenty wskazują, że na 10 osób, 4 osoby brano na rozstrzelanie. Pradziadek i jego brat mieli wykształcenie medyczne, czyli byli przedstawicielami inteligencji, która według sowieckiego ustroju stanowiła zagrożenie dla władzy radzieckiej. Z tego powodu brat pradziadka został rozstrzelany.

Będąc w Kazachstanie brałam udział w różnych konkursach organizowanych przez ambasadę, pisałam eseje na temat “Deportacja”, a także brałam udział w projekcie pt. “Jak przebiegała deportacja Polaków do Kazachstanu?”, tańczyłam w polskim zespole “Kujawiaczek” i brałam czynny udział w życiu swojego środowiska polonijnego. Moja krewna, Helena Rogowska, jest również obecnie przewodniczącą towarzystwa polonijnego w Astanie, zwanego “Polacy”.

Kilka miesięcy, które już spędziłam w Polsce są dla mnie bardzo cenne. Staram się jak najwięcej uczyć, a w wolnym czasie od zajęć lubię czytać książki. To głównie literatura współczesna, lubię takich pisarzy jak Anna Jane czy Oscar Wilde.

 
Ewa Rogowska