Błogosławieństwo Arcybiskupa dla Kolegium

Błogosławieństwo Arcybiskupa dla Kolegium

 

Dzisiaj w naszej szkole miało miejsce prawdziwie historyczne wydarzenie — z wizytą duszpasterską odwiedził nas Metropolita Warszawski Arcybiskup Adrian Galbas. Jego przybycie było prawdziwym darem dla uczniów, nauczycieli i wszystkich, którzy zebrali się, aby spotkać wybitnego przewodnika duchowego. Arcybiskup Galbas jest człowiekiem o bogatym doświadczeniu życiowym i duchowym. Jego droga do Kościoła była pełna wydarzeń: służył jako proboszcz parafii, nauczał, a następnie kierował polską prowincją Pallotynów. W 2019 r. papież Franciszek mianował go biskupem, a od 2024 pełni funkcję Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego.

Od pierwszej minuty wejścia do naszej szkoły czułam, że mamy przed sobą nie tylko wysokiego rangą hierarchę kościelnego, ale osobę, która potrafi rozmawiać z młodzieżą tym samym językiem. Uczniowie, którzy go spotkali, otrzymali specjalne błogosławieństwo, które odbiło się w ich sercach. Z pewnością mury szkoły na zawsze zachowają pamięć o tym spotkaniu. Szczególną częścią wizyty była wspólna modlitwa w szkolnej kaplicy. Właśnie w tym miejscu uczniowie trzeciej klasy otrzymali łaskę wysłuchania ważnych i pouczających słów arcybiskupa. Głosił młodym o trudnościach życia zwłaszcza młodych ludzi we współczesnym świecie. Słowa Arcybiskupa wzbudziły we wszystkich głębokie refleksje. W ciszy odczuwalne było zjednoczenie wszystkich obecnych. Arcybiskup został również zaproszony na spotkanie z aniołami naszej szkoły – dziećmi ze szkoły podstawowej. młode talenty przygotowały piosenkę na cześć długo oczekiwanego gościa oraz podziękowania za jego błogosławieństwo. Ten dzień był dla nas wszystkich nie tylko spotkaniem z wyjątkowym gościem, ale także okazją do dotknięcia mądrości, która inspiruje i prowadzi. Wizyta arcybiskupa Galbasa pozostawiła głęboki ślad w naszych sercach, przypominając, że rozwój duchowy jest równie ważny jak wiedza, a dobre słowo może zmienić życie.

Wiktoria Gadetska

By znów cieszyć się Polską

By znów cieszyć się Polską

Przymusowe przesiedlenie Polaków z Polski było radykalnym i bolesnym okresem nie tylko dla samego kraju, ale także dla mieszkańców, którzy bardzo kochali swoją ojczyznę. Ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, gospodarstw i grobów przodków, przenosząc się do nieznanych regionów. Dziesiątki tysięcy Polaków przymusowo wywieziono na Syberię na tereny dzisiejszego Kazachstanu do obozów pracy. Dotknęło to również rodzinę Chabowskich.

Kajdanowicz Sofia Iwanowna wraz ze swoją rodziną, matką Nadieżdą, ojcem Iwanem, bratem i siostrą Antonem i Galiną oraz siostrzeńcem Leonidem, zostali niemiłosiernie i bez pytania wsadzeni do pociągu jadącego w nieznane horyzonty. Swą drogę przez mękę przeżywali w ciszy, dotrwać do ostatniego przystanku.

Nikt nie wiedział, dokąd jadą, co się z nimi stanie i dlaczego w taki okrutny sposób zabrano im ostatnią i najbardziej ukochaną – ojczyznę. Dalsze losy układały się w murach obozu pracy w Nowo-Czekarskim Rzeczpospolitej Akmolskiej pod okiem dziesiątek rosyjskich żołnierzy, strzegących każdego ich kroku. Dzień po dniu wszyscy byli zobowiązani do wykonywania ciężkiej pracy od wczesnego rana do późnego wieczora, nie tylko bez chwili na odpoczynek, ale także z deficytem jedzenia i wody. Surowo karani byli ci, którzy nieumyślnie nie wypełniali narzuconych ich obowiązków bądź próbowali choć w ciszy coś skomentować, pożalić się…

Najcenniejsze było to, że mieli się obok siebie. To właśnie w tym obozie pracy Galina Iwanowna urodziła prababkę rodziny Chabowskich, Emilię. Dzieci urodzone w obozach również były poddawane ciężkiej pracy, ale nikt nie miał wyboru ani prawa do słowa. Na szczęście obóz pracy został rozwiązany i ludzie w końcu otrzymali zasłużoną wolność i w życiu więźniów zaczęły pojawiać się nowe nuty nadziei na lepszą egzystencję. Emilia wyszła za mąż za Iwana, Polaka z tej samej osady i pozostali, aby zamieszkać na terenie tego miejsca uwięzienia, gdzie powstawała tam niewielka wioska, Makinka.

Życie toczyło się własnym biegiem, Emilia i Iwan mieli troje dzieci, z których jednym był Anatolij Iwanowicz. Młody Polak spotkał Oksanę w swoim życiu, a później urodzili się Daria i Daniel – uczniowie Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie. Kultura i tradycje Polski przekazane im od przodków nie opuszczały ich rodziny. Anatolij wyjeżdżał do Polski, w ramach programu dla Polaków, a po powrocie sztafetę przyjęli Daria i Daniel, którzy przyjechali do Polski z ogromnym pragnieniem życia tutaj, nauki i umacniania swej miłości do narodu polskiego. Mądra, zdeterminowana Daria zawsze żyła życiem i dobrem szkoły, często uczestniczyła w zajęciach szkolnych i zawsze z niesamowitą chęcią pomagała jako wolontariuszka. Jej ulubionym zajęciem była pomoc w szkolnej bibliotece. Z wielkim zaangażowaniem ukończyła liceum, by kontynuować edukację na studiach w Ciechanowie, na Wydziale Lekarskim. Daniel, idąc w ślady Darii, przyjechał zdobywać wiedzę do naszego liceum i w tym roku przystępuje do matury. Jego pasją jest sport, często reprezentuje szkołę w zawodach zawodach sportowych.

Historia rodziny Chabovskich jest bardzo żywym przykładem spójności rodziny i miłości do ojczyzny i ludzi. Możemy tylko patrzeć z podziwem, jak poradzili sobie z takimi niesamowitymi trudnościami i znaleźli siłę, by nie poddawać się i znaleźć nowy sens życia.

Viktoria Gadetska

Zachowana tożsamość narodowa mimo wszystko…

Zachowana tożsamość narodowa mimo wszystko…

Wspomnienia i utrwalanie historii swojej rodziny są kluczowe dla budowania tożsamości nas samych. Wartości, jakie przekazują nam przodkowie o naszych korzeniach to ogromne dla nas doświadczenia. Dzięki nim możemy zrozumieć naszą tożsamość i mieć więź z tradycją i kulturą minionych pokoleń.

Na przykładzie mojej rodziny widać, jak silnie tożsamość narodowa kształtuje losy jednostek i rodzin na przestrzeni pokoleń. Prababcia mojej babci, Paulina Cybulska, urodziła się w Polsce w 1881 roku. W młodym wieku została wdową i sama wychowywała czwórkę dzieci. Rodzinę wywieziono do Kazachstanu w 1936 r. do specjalnego osiedla we wsi Gubernatorówka. Mieszkali tam do 1953 roku, nie mogąc prowadzić normalnego życia z powodu niezwykle surowych warunków. Głód był stałym towarzyszem deportowanych. Praca w kołchozach często była ciężka i wyczerpująca, a przydziały żywnościowe były skąpe, niewystarczające do zapewnienia odpowiedniego wyżywienia. Surowy klimat w Kazachstanie, kiedy temperatury spadały znacznie poniżej zera oraz upalne lata były trudne dla przetrwania. Oprócz warunków fizycznych, deportowani Polacy zmagali się również z psychicznym wycieńczeniem. Żyli w izolacji, daleko od swoich bliskich i ojczyzny, bez pewności czy kiedykolwiek będą mogli wrócić. Jednak mimo to wielu z nich starało się przetrwać, wspierając się wzajemnie, organizując życie wspólnotowe, a także pielęgnując swoją wiarę i polską tożsamość. Jestem dumna, że moi przodkowie należeli do takich silnych duchowo ludzi. Synowie Pauliny Cybulskiej wkrótce założyli rodziny, jeden z nich – Feliks, jest ojcem mojej babci Pauliny Ampilogowej, która właśnie urodziła się w takich warunkach życiowych, była wychowywana w rodzinie, gdzie obserwowali polskie tradycje i kulturę, ale mimo to, będąc zastraszonymi przez władze komunistyczne, bali się wspomnieć w społeczeństwie, w którym żyli, o polskich korzeniach. W związku z tym wiele dokumentów zostało zmienionych przez jej rodziców, dla bezpieczeństwa ich dzieci. Obecnie moja babcia jest emerytką i mieszka w Kazachstanie. We wrześniu 2021 roku, dla uczczenia pamiętnej 85. rocznicy wysiedleń Polaków, otrzymała dyplom i odznakę honorową.

Jest dla mnie wielką dumą, że moi przodkowie potrafili przetrwać tak trudne chwile i dzięki silnym więziom rodzinnym i wspólnocie przezwyciężyli okrutne zło. Które ich spotkało.

Alina Ampilogova

Wagonami na daleki step

Wagonami na daleki step

– Gdzie i kiedy zaczyna się historia rodzinna?

Historia rodziny zaczyna się w latach trzydziestych XX wieku, kiedy Polacy mieszkający na zachodniej Ukrainie zostali deportowani do Kazachstanu. Decyzją władz sowieckich musieli opuścić swoje domy w trybie natychmiastowym, mając zaledwie dobę na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Zostali załadowani do wagonów towarowych, w których panowały bardzo trudne warunki – zimno, brak jedzenia i podstawowych środków do życia. Podróż trwała kilka miesięcy, a na trasie wielu ludzi umierało.

– Jak przodkowie radzili sobie w drodze do Kazachstanu? Pradziadkowie, bracia Piotr i Iwan Siedleccy, byli bardzo pracowici i zaradni. Podczas postojów na stacjach naprawiali buty zarówno innym deportowanym, jak i miejscowej ludności – Kazachom. Dzięki temu otrzymywali w zamian jedzenie, ciepłe ubrania i inne niezbędne rzeczy, które pomagały im przetrwać ciężką podróż. Niestety, mimo ich starań, praprababka Adela i jej mąż Piotr stracili dwoje swoich dzieci, które nie przeżyły drogi do Kazachstanu.

– Jak wyglądało osiedlenie deportowanych na miejscu? Po dotarciu na stację Suchotino (dzisiejsza Tajynsza) deportowani zostali rozdzieleni na tzw. „toczki” – miejsca osiedlenia. Obiecano im domy lub mieszkania, ale
rzeczywistość była zupełnie inna. Zostali pozostawieni na otwartym polu, gdzie jedynym schronieniem były prowizoryczne namioty, w których mieszkało po kilka rodzin. Zima zbliżała się nieubłaganie, więc musieli radzić sobie sami. Polacy, znani ze swojej pracowitości i wzajemnej pomocy, zaczęli budować ziemianki, by przetrwać mrozy.

– Co stało się z rodziną po deportacji? Babcia Ewy, Walentyna, oraz jej brat Wiktor dorastali w sierocińcu, ale mimo trudnych warunków nie stracili ze sobą kontaktu. Walentyna obecnie mieszka w Polsce, dokąd przeniosła się jej rodzina, w tym córka Aida z rodziną oraz syn Żan. Sama Ewa i jej rodzina również przeprowadzili się do Polski dwa miesiące temu. Bardzo podoba jej się język polski, kultura i kuchnia, a w przyszłości chce zostać lekarzem.

Z Ewą Wojtaluk rozmawiała Ewa Rogowiecka

uczennice Kolegium św.Stanisława Kostki

Turniej siatkówki

Turniej siatkówki

Nasza męska drużyna św. Stanisława Kostki wzięła udział w zawodach w piłce siatkowej. Trener zespołu starannie przygotowywał zespół na ten dzień, treningi były wyczerpujące, a techniki gry starannie opracowane. Dzięki nim gracze zdobyli wiele umiejętności, które dały im odwagę wejścia do wielkiej sali i gry z innymi drużynami z warszawskich szkół. Oj, było wiele emocji! Od pierwszej minuty meczu dawało się odczuć, że gra będzie gorąca. Napięcie było odczuwalne nie tylko na linii boiska, ale także na trybunach hali. Drużyna wspierająca przeżywała nie mniej niż sami zawodnicy, wspierając i podskakując z radości przy każdej zdobytej piłce. Wraz z rozpoczęciem gry nasza szkoła przejęła prowadzenie, zaskakując precyzyjnymi atakami i potężnymi serwami. Rywalizowali nie tylko sami gracze, ale także zespół wsparcia. Z każdym nowym strzelonym golem słychać było rzęsiste oklaski i wielkie słowa zachęty. Drugi mecz był równie trudny i intrygujący. Chłopcy próbowali z całych swoich sił, a wszystko w atmosferze rywalizacji sportowej. Zawody to nie tylko gra, ale także lekcja wytrwałości, sportowej rywalizacji i chęci osiągania nowych wyżyn.

Viktoria Gadetska

Wieś w Mołdawii kolebką polskości

Wieś w Mołdawii kolebką polskości

Mołdawia, położona na południowy wschód od Polski, liczy dzisiaj ponad dwa miliony mieszkańców, z których prawie pięć tysięcy to Polacy oraz ich potomkowie. Na przestrzeni wieków Mołdawia była obiektem rywalizacji, przede wszystkim między Rosją a Turcją. Takie sąsiedztwo kultury chrześcijańskiej i muzułmańskiej stwarzało wyjątkowe warunki życia mieszkańców tego regionu.  

Już w czasach średniowiecznych losy Polski i Mołdawii były ze sobą ściśle powiązane, przede wszystkim z powodu ich bliskiego położenia oraz wspólnych przeciwników, a czasem także z powodu rywalizacji.  

Pierwsza wzmianka o Polakach zamieszkujących Besarabię pochodzi z 1820 roku, kiedy weszła ona w skład Imperium Rosyjskiego. Było ich całkiem sporo. Sytuacja polityczna na ziemiach polskich po powstaniach oraz dążenie Polaków do poprawy swojej sytuacji materialnej przyczyniły się do wzrostu migracji z Polski. Do Besarabii wyjeżdżała głównie szlachta, która utraciła swój majątek wskutek represji politycznych.  

Taki los spotkał przodków uczennicy naszego liceum — Anny-Marii Pastuchowej. Po klęsce powstania styczniowego w latach 60. XIX wieku jej przodek, który brał w nim udział, musiał uciekać przed represjami rosyjskimi, zagrażającymi całej jego rodzinie. Od tego momentu zamieszkiwali oni w Kamieńcu Podolskim, położonym na granicy zaboru rosyjskiego.  

Tak było aż do momentu, gdy Mikołaj Monastyrski, prapradziadek Anny-Marii, na początku XX wieku kupił ziemię na terytorium Mołdawii, we wsi Styrcza. Wieś ta została założona przez Polaków, głównie z Chocimia i Kamieńca Podolskiego, w latach 1895–1896. Według babci Anny-Marii cała ich rodzina przez pokolenia zachowywała polskie tradycje, takie jak obchodzenie świąt narodowych czy udział w nabożeństwach religijnych.  

Ważne jest także to, że ludność polska stanowiła niemal całość katolików w regionie, co pozostaje aktualne do dziś. Ponadto Polacy osiedlający się na terenach Besarabii nie ulegali całkowitej asymilacji. Wręcz przeciwnie — wszyscy oni starali się zachować swoje polskie tradycje i obrzędy, tworząc różne stowarzyszenia, zawierając małżeństwa w obrębie polskich rodzin oraz posługując się językiem ojczystym.  

Nowe pokolenia Polaków w Mołdawii wciąż zachowują swoją historię i tradycje, jak na przykładzie rodziny Anny-Marii — angażowanie się w życie społeczne i kulturowe, które polega na wystąpieniach zespołów tanecznych, demonstrujących polskie tańce narodowe, stroje oraz piosenki, które są znaczącym przykładem dziedzictwa Polski. Młodzież dzieli się z innymi swoją pasją do historią.

Natomiast kwestia Polaków w Mołdawii wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Wynika to z sytuacji politycznej w tym regionie, ponieważ imperialistyczna polityka Rosji robi wszystko, aby zatrzeć tożsamość narodową zarówno Mołdawian, jak i Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości — nawet w już niepodległym państwie mołdawskim.  

Zdaniem autorki obowiązkiem nie tylko osób, których historia rodzinna jest powiązana z Polską, lecz także każdego, komu nie jest obojętne dziedzictwo kulturowe i swobody narodowe, jest zachowanie tej tożsamości oraz zapewnienie Polakom żyjącym poza Polską prawa do samostanowienia. 

Autor wywiadu: Alisa Kostylieva

Uczestnik wywiadu: Anna-Maria Pastuchowa