Na dalekim stepie

Na dalekim stepie

 

Mam na imię Ewa, pochodzę z Kazachstanu, mam 16 lat i obecnie pierwszy rok uczę się w liceum w Polsce. Dowiedziałam się o szkole dzięki znajomym, którzy się tutaj uczą. To było moje marzenie, żeby pójść w ich ślady. Spróbowałam złożyć dokumenty i udało się! Oczywiście nauka nie przychodzi łatwo, nawet biorąc pod uwagę, że wcześniej uczyłam się języka polskiego przez 3 lata, to i tak mi się podoba! Moja rodzina składa się z sześciu osób. Mój ojciec Stanisław wychowywał się w polskiej rodzinie, a także pracował w Polsce, w małym miasteczku niedaleko Białegostoku jako budowniczy. Budowali dom opieki dla starszych repatriantów. To właśnie po tacie mam polskie korzenie. Dlatego miłość do polskiej kultury, tradycji i narodu miałam od urodzenia. Bardzo lubię polską kuchnię, a także polskie tradycje. Wychowałam się w katolickiej rodzinie, dlatego bardzo ważne są dla mnie święta katolickie. Mam też dwie babcie – Józefę i Romunaldę. Są represjonowane. Ich rodzice, a moi pradziadkowie – Wiśniewska Emilia i Wiśniewski Bronisław zostali wygnani w 1936 roku z Kamieńca Podolskiego, ze wsi Świrszkowce (obecnie zachodnia część Ukrainy). Do Kazachstanu przybyli 23 września 1936 roku. Na stacji Akmolinsk załadowano ich do samochodów i wywieziono na step do punktu 29, obecnie wioska Nowoiszimka. Nie było mieszkań, kopali ziemianki i budowali sobie mieszkania z murawy. Jesień była bardzo zimna, warunki atmosferyczne utrudniały funkcjonowanie. Moim pradziadkom zmarła czternastoletnia córka, rok po ich zesłaniu. Ludzie chorowali i często umierali z wycieńczenia i głodu. Aby się ogrzać, zbierali obornik, trzcinę. Wielu wysiedlonych ludzi zostało rozstrzelanych, ponieważ w tym czasie, zgodnie z dokumentami, które widzieliśmy w Karlagu, obecnie Muzeum Regionu Karagandy w wiosce Dolinka, komendanci wiosek mieli plus za wydanie ludzi do rozstrzelania. Dokumenty wskazują, że na 10 osób, 4 osoby brano na rozstrzelanie. Pradziadek i jego brat mieli wykształcenie medyczne, czyli byli przedstawicielami inteligencji, która według sowieckiego ustroju stanowiła zagrożenie dla władzy radzieckiej. Z tego powodu brat pradziadka został rozstrzelany.

Będąc w Kazachstanie brałam udział w różnych konkursach organizowanych przez ambasadę, pisałam eseje na temat “Deportacja”, a także brałam udział w projekcie pt. “Jak przebiegała deportacja Polaków do Kazachstanu?”, tańczyłam w polskim zespole “Kujawiaczek” i brałam czynny udział w życiu swojego środowiska polonijnego. Moja krewna, Helena Rogowska, jest również obecnie przewodniczącą towarzystwa polonijnego w Astanie, zwanego “Polacy”.

Kilka miesięcy, które już spędziłam w Polsce są dla mnie bardzo cenne. Staram się jak najwięcej uczyć, a w wolnym czasie od zajęć lubię czytać książki. To głównie literatura współczesna, lubię takich pisarzy jak Anna Jane czy Oscar Wilde.

 
Ewa Rogowska
A wszystko zaczęło się od polskiej kolędy

A wszystko zaczęło się od polskiej kolędy

 

Któregoś Bożego Narodzenia, gdy miałem około 5 lat, przy świątecznym stole, przy którym zebrała się cała nasza rodzina, usłyszałam piosenkę w nieznanym języku. Wykonał ją mój 90-letni pradziadek Stanisław. Spojrzałam pytająco na rodziców. Tata wyjaśnił, że dziadek śpiewa kolędę po polsku. Ten język wydawał mi się tajemniczy. Czy mogłam wtedy pomyśleć, że ten język stanie się moim językiem ojczystym i że już niedługo moje losy będą ściśle związane z Polską? Lata minęły. Coraz częściej pytałam rodziców o moje pochodzenie i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, jak silnie łączyły się losy narodu białoruskiego i polskiego.
Tak więc pewnego dnia, przeglądając kartki albumu rodzinnego, poznałam historię mojej prababci Józefy. Prababcia urodziła się w 1913 roku we wsi Jodczyce w powiecie Kleckim, w dużej rodzinie chrześcijańskiej. Wiara katolicka pomagała uporać się z trudną codziennością chłopów. Prababcia ukończyła polską szkołę podstawową. Gdy zbliżał się rok 1939, duża część Polski znalazła się w rękach Związku Radzieckiego. Teraz wieś Iodchitsy stała się radziecka. Praca w kołchozie nie była łatwa. Siostry prababci wyjechały do Polski. W archiwach mojej rodziny zachował się ciekawy dokument. To zaproszenie do Polski dla siostry mojej prababci. A potem była wojna. I tylko wiara, zakazana w Związku Radzieckim, pomogła przetrwać. Moja babcia Ira, córka Józefy Boleslavovny, urodziła się w 1953 roku w Związku Radzieckim, ale uważała za swój obowiązek wybór tylko i wyłącznie polskiej narodowości.
Ja urodziłam się w 2006 roku w Republice Białorusi. Jestem wdzięczna moim rodzicom za szczęśliwe dzieciństwo i możliwość studiowania w Polsce. Liceum św. Stanisława Kostki stało się dla mnie i dla mojego starszego brata, Andrzeja, wielką, przyjazną rodziną. Tutaj głębiej studiujemy wiarę, tu stajemy się prawdziwymi katolikami, poznajemy tradycje Polski i kulturę narodu, który dał nam możliwość powrotu na rodzinne łono.

Hanna Zarambouskaya

Powrót do ojczyzny przodków

Powrót do ojczyzny przodków

 

To już mój czwarty rok pobytu w Warszawie i w Kolegium św. Stanisława Kostki. Ta szkoła ma szczególne znaczenie dla mnie, ponieważ umożliwiła mi powrót do ojczyzny moich przodków i poznać kulturę i historię kraju, w którym żyli i wychowywali się. Niestety w wyniku deportacji na wschód i zmieniania granic Polski, wielu obywateli pozostało poza jej granicami i wielu z nich już nie miało możliwości, aby wrócić. Taka sytuacja dotknęła również i naszą rodzinę.

Mój prapradziadek, Piotr Czeczel, był Polakiem. Urodził się we wsi Psary (teraz Pryozerne, obwód Iwanofrankowski), gdzie przez całe życie mieszkał ze swoją rodziną. Ojciec nazywał się Iwan, a matka Darka. Było ich czworo dzieci w rodzinie – brat Akmeliam i dwie siostry: Pola i Katarzyna. Chodzili wszyscy do polskiej szkoły. W wolnym czasie bardzo lubili zbierać się całą rodziną w pokoju i czytać książki w języku ojczystym. Starali się jak najwięcej podtrzymywać język polski w domu. Piotr ożenił się z Ukrainką Marią. Mieli tylko jednego syna, Stefana, który również chodził do polskiej szkoły i zdobywał dużo wiedzy o polskiej kulturze i historii.

Prapradziadek po zakończeniu szkoły poszedł pracować do pałacu hrabiego rodu Reja. Najpierw pracował jako koniuszy. W czasie wolnym od pracy chodził na scholę, gdzie grał na cymbałach, a jego żona Maria śpiewała i w ten sposób razem uczestniczyli w chórze kościelnym. Każdej niedzieli z całą rodziną przychodzili do kościoła, który mieścił się na terytorium pałacu. Również razem z chórem śpiewali na różnych przyjęciach u grafa Reja. Pałac działał do 1939 r.

Po II wojnie światowej Ludwik Rej opuścił majątek i wyjechał do Paryża. Zawierucha wojenna bardzo zniszczyła pałac. Budynek po wojnie przeszedł wiele zmian. Był wykorzystywany jako szkoła rolnicza, szpital psychiatryczny, internat dla studentów, a ostatnio jako klasztor. W końcu stał się ruiną. Dziadek bardzo nad tym ubolewał, tak wiele łączyło go z tym wspomnień. Przez całe życie prapradziadek starał się podtrzymywać w swojej rodzinie polskiego ducha. Bardzo kochał Polskę. Został pochowany razem ze swoją żoną na polskim cmentarzu w rodzinnej wsi. Teraz są to ziemie ukraińskie. Fotografie rodzinne zostały spalone w domu podczas wojny, nic nie udało się uratować. Czasami babcia lubiła mi opowiadać o swoim dziadku, a ja z dużą chęcią jej słucham. Od dzieciństwa wiedziałam o swoich korzeniach polskich. I tak już od małego dziecka pielęgnowałam w sobie miłość do ojczyzny dziadków. Od 9. roku życia chodziłam na Ukrainie również i do polskiej szkoły, gdzie przez 5 lat poznawałam język, historię i kulturę Polski. Już wtedy zaczęłam jeździć do różnych polskich miast, zwiedzając wiele zabytków. W wieku 14 lat zdecydowałam się przyjechać do Polski i tam uczyć się. Razem ze swoją rodziną wyjechałam do Warszawy, gdzie mieszkam już 4 lata. Bardzo się cieszę z tego powodu, że mogę powrócić do swojej ojczyzny i zdobywać dużą wiedzę o historii i kulturze tego kraju.

Mariia Sapsa

Imieniny Ewy

Imieniny Ewy

Ewa to jedno z najstarszych imion kobiecych. Pojawiło się 2000 lat przed naszą erą. Nosiła je pramatka wszystkich ludzi. Tak też ma na imię nasza Pani Dyrektor i Prezes Fundacji „Dla Polonii”. Swoje imieniny obchodzi w najpiękniejszy wieczór w całym roku – w Wigilię Bożego Narodzenia. Pani Dyrektor nasza kochana, wielu Łask Bożych i Bożego prowadzenia w kierowaniu Kolegium św. Stanisława Kostki oraz w realizacjach projektów Fundacji.

Wigilie klasowe

Wigilie klasowe

Liturgicznie dniem kończącym okres adwentu i rozpoczynającym święta Bożego Narodzenia jest Wigilia, czyli uroczysta postna wieczerza z tradycyjnie pozostawionym pustym nakryciem dla niezapowiedzianego gościa. Spotkanie rozpoczyna się wspólną modlitwą i przeczytaniem fragmentu z Pisma Świętego, dotyczącego narodzin Jezusa, a następnie w polskiej tradycji dzielimy się opłatkiem, składając sobie życzenia. Opłatek to symbol chrześcijańskiej więzi, miłości, przebaczenia i pojednania. Wigilię obchodzimy nie tylko w naszych domach i rodzinach, spotkania opłatkowe gromadzą ludzi w społecznościach, w których na co dzień przebywają. I tak w naszym Kolegium świętowaliśmy w klasach, zasiadając przy tradycyjnie udekorowanych stołach, z wigilijnymi potrawami, łamiąc się opłatkiem i życząc sobie m.in. radosnych świąt Bożego Narodzenia.

ProjektPielęgnowanie polskich tradycji i wartości narodowych oraz pomoc w sytuacji kryzysowej” finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach zadania publicznego dotyczącego pomocy Polonii i Polakom za Granicą 2023”